wtorek, 18 lutego 2014

Suplementacja B12.

Magicznie brzmiące słówko „suplementacja” i większość wegan staje na baczność w kolejce po nowe pudełeczka magicznych środków, mających zaspokoić pragnienie naprawy błędu złego żywienia.
Czy naprawdę jest tak, że „suplementacja” jest niezbędna? Dociekam, szukam, rozpatruję. Sam nie „suplementuję” witamin, bo jem owoce i warzywa unikając produktów przetworzonych jak ognia, a w ogrzewającym blasku płomieni kolorowych pastylek i bijącego po zdrowiu (i portfelach!) żaru miłości płynącej ze strony przemysłu farmaceutycznego,wolę nie przebywać. Stronię od zagrożeń.
Kto z osób sięgających po swoje pigułki przekroczył magiczny próg? Tym progiem jest zapytanie. Wiedza od zawsze jest czynnikiem kierującym ludzkie działania na odpowiednie tory.
Sam uzyskuj odpowiedzi.
Przyjrzyj się witaminom darowanym przez Naturę w postaci warzyw, owoców, orzechów, nasion, soków niektórych drzew, grzybów, bulw, korzeni itd. Przyjrzyj się wytworom przemysłu farmaceutycznego – idealnym, plastikowym pastylkom syntetycznych witamin.
Przyjrzyj się liczbom, dane absorpcji nie pozostawiają suchej nitki na syntetycznie produkowanych witaminach. Produkowanych. Czy zastanawiałeś się nad sposobem produkcji, nad samym jego procesem? No właśnie...
Temat jest bardzo obszerny.
Z zaciekawieniem przyglądam się dyskusją na forach internetowych, gdzie weganie z uporem domokrążców wznoszą na prawo i lewo peany chwaląc sztuczne wytwory Wielkiej Farmacji. Szczególnie topiki oznaczone „B12” pełne są kryptoreklamy, świadomej, lub płynącej z wewnętrznej potrzeby dzielenia się informacjami bez ich uprzedniej klasyfikacji.
Czy człowiek zdrowo się odżywiający potrzebuje „suplementacji”?
Po pierwsze: suplementy diety nie są lekarstwami, Codex Alimentarius uznaje suplementy za żywność. Specyfika proporcji, opakowań, odpowiedniej reklamy i sposobu sprzedaży – apteki lub specjalne stoiska w supermarketach, to wszystko sugeruje klientowi zupełnie coś innego. Mamy tu do czynienia z silną sugestią,jakoby przedstawiany nam produkt był lekarstwem na naszą chorobę – na brak witamin, brak wapnia, brak żelaza, fosforu, potasu …
Dla zwiększenia sprzedaży nikomu nie potrzebnych leków zaprzęgnięto przemysł spożywczy, który zresztą jest ściśle związany z Wielką Farmacją. Zaczęto suplementy dodawać do gotowych produktów. Mleko z ekstra calcium (słowo wapń najlepiej zastąpić łacińską nazwą dla zachowania większej powagi), sok pomarańczowy z dodatkiem witaminy C, mleko sojowe z B12 itd. itp.
Właśnie B12.
Czy ktokolwiek z was słyszał o diecie Genmai-Saishoku? Dieta ta zakreślona została dzięki badaniom dr H. Suzuki nad zawartością witaminy B12 w osoczu wegan. Według Suzuki poziom B12 w osoczu dzieci, u których zastosowano dietę i u grupy kontrolnej dzieci „nie-wegańskich” był zbliżony.
W diecie Genmai-Saishoku pożywienie składa się z warzyw, brązowego ryżu, glonów i alg takich jak nori, hijiki, wakame, kombe oraz grzybów shiitake.
A oto co w temacie ma do powiedzenia dr Gina Shaw :”Ponieważ witamina B12 ulega recyklingowi w zdrowym ciele, w zasadzie wewnętrzna synteza witaminy B12 może spełnić nasze potrzeby bez dostarczania B12 w diecie, ale są jeszcze inne czynniki, które należy wziąć pod uwagę np. czy jest wystarczająca ilość kobaltu, wapnia i białka w naszej diecie, aby zapewnić stabilny poziom witaminy B2 (ryboflawiny) i stan naszych jelit.”
Właśnie: jelita, w nich to zachodzi „produkcja” witaminy B12. Do dziś uważa się, że jelita nie absorbują witamin, a produkowana w nich B12 wydalana jest z kałem nie mając wpływu na organizm. Innego zdania jest Dr Vivian V. Vetrano, który uważa to za przestarzałą teorię. W rzeczywistości, w publikacji z 1999 roku „Human Anatomy and Physiolog” Elaine Nicpon Marieb stwierdza wyraźnie, że nasze jelita mogą wchłaniać witaminę B12.
A teraz uwaga!
Witamina B12 nie jest częścią jakiegoś pożywienia. Nie istnieje żywność, która ją naturalnie posiada, ani pochodzenia zwierzęcego, ani roślinnego. Witamina B12 to bakteria, a te wytwarzane są przez mikroorganizmy. Witamina B12 zawiera kobalt,będący składnikiem jej struktury molekularnej – nazwa chemiczna B12 to kobalamina. Ludzie i wszystkie kręgowce wymagają kobaltu, który wchłaniany jest tylko w postaci witaminy B12.
Kobalt jest pierwiastkiem śladowym występującym powszechnie w środowisku. Jest wymagany do produkcji czerwonych ciałek krwi oraz w zapobieganiu niedokrwistości. W pożywieniu wegańskim znajdziemy go w orzechach, warzywach zielonych tj. brokułach i szpinaku.
Synteza witaminy B12 naturalnie występuje w jelicie cienkim człowieka (jelito kręte), które jest głównym miejscem wchłaniania witaminy B12. Dzieje się to jeśli bakteriom jelitowym dostarczamy kobalt oraz niektóre inne składniki odżywcze.
Co więcej, dr Michael Klaper odkrył koenzymy witaminy B12 nie tylko w jelitach, ale i w jamie ustnej co potwierdziła dr Virginia Vetrano twierdząc, że aktywne koenzymy witaminy B12 znajdują się w bakteriach w jamie ustnej, wokół zębów, w części nosowej gardła, wokół migdałków, w fałdach u podstawy języka, a także w górnej części drzewa oskrzelowego.
Zatem wchłanianie naturalnych koenzymów B12 może mieć miejsce w jamie ustnej, gardle, przełyku, oskrzelach, w górnej części jelita cienkiego, jak również w całym przewodzie pokarmowym. Koenzymy są wchłaniane przez dyfuzję z błon śluzowych.
Zatem w tym świetle, czym jest tak naprawdę niedobór witaminy B12? Czy nie jest przypadkiem objawem większego problemu? Czy powodem jest uboga flora bakteryjna, słabe wchłanianie, celiakia, czy może zaburzenia pracy żołądka?
Zakup kapsułek B12 nie wystarczy.

 Pora na odpowiedni obiad.

Smacznego.

Tomasz T. Stepien


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz