sobota, 9 listopada 2013

Fizyka kwantowa a weganizm.

cz. 3

Podsumujmy co mamy. Poza 5-MeO-DMT w zarżniętym jedzeniu, mamy w nim jeszcze pestycydy użyte

do produkcji karmy dla zwierząt, karmę wytwarzana z produktów GMO, mączkę rybną i kostną – to

wszystko niesie za sobą błędny przekaz.

Na litość boską! MĄCZKA RYBNA I KOSTNA??? Krowa jest przecież istotą roślinożerną!

Jednym słowem galimatias informacyjny. Spójna informacja przygotowuje cię do przyszłych wydarzeń,

niespójność spowodować może daleko zachodzące perturbacje, a stąd do katastrofy już niedaleko.

Ale zacząć musimy od OOBE, out-of-body experience.

Eksterioryzacja jest jednym z najbardziej ekscytujących doświadczeń jakie od lat spędza sen z oczu

psychologom i psychiatrom. Jedni nie dowierzają, inni są wręcz zachwyceni tym jakie daje ona

odpowiedzi na pytania dotyczące ludzkiego umysłu.

Czym zatem dokładniej jest eksterioryzacja? Krótko i rzeczowo ujmując : pod wpływem odpowiednich

warunków nasza świadomość ma umiejętność wychodzenia poza obręb ciała. Taka mała śmierć, w której

swój udział ma oczywiście 5-MeO-DMT. Dla uplastycznienia pozwolę sobie zacytować fragment relacji

założyciela Instytutu Monroe, dr Roberta A. Monroe,z jego pierwszego doznaia eksterioryzacji, którą

zawarł w swej książce „Podróże poza ciałem”:


„...uświadomiłem sobie, że coś uciska mi bark. Zdziwiony sięgnąłem ręką do tyłu, aby zbadać przyczynę.

 Moja dłoń napotkała gładką ścianę. Przesunąłem po niej ręką tak daleko, jak mogłem sięgnąć, lecz

wyczuwałem tylko jednolicie gładką powierzchnię.

Zaniepokojony próbowałem przeniknąć wzrokiem ciemność. Stwierdziłem, że to ściana, a ja opieram się

o nią barkiem.

Wywnioskowałem, że po zaśnięciu spadłem z łóżka (co prawda nigdy mi się to nie przytrafiło, ale

ponieważ działo się tyle dziwnych rzeczy...).

Rozejrzałem się. Coś się nie zgadzało. Ściana nie miała okien, nie stały przy niej żadne meble, nie było

też drzwi. To nie była ściana w mojej sypialni. Jednak w jakiś sposób była znajoma. Rozpoznałem ją

prawie natychmiast. To nie ściana, a sufit! Unosiłem się pod sufitem, uderzając weń łagodnie przy

każdym ruchu. Zaskoczony obróciłem się w powietrzu i spojrzałem w dół. W mroku majaczyło moje łóżko,

 na nim dwie postacie. Po prawej stronie była moja żona. Obok niej ktoś leżał. Oboje wydawali się spać.

Co za dziwaczny sen, pomyślałem, i kto śpi u boku mojej żony? Przyjrzałem się bliżej i doznałem
prawdziwego szoku. To byłem ja.

Moja reakcja była niemal natychmiastowa. Ja byłem tu, a tam było moje ciało. Umierałem - to była

śmierć, a ja nie byłem jeszcze na nią gotowy...”

Ta historia, jak i wiele innych opowieści neuronautów, wskazują na możliwość przemieszczania się jaźni

poza obręb ciała. Czyli przy odpowiednich warunkach, w tym odpowiedniej ilości 5-MeO-DMT w

szyszynce jaźń powędrowała pod sufit. Znamienitym jest odczuwanie sufitu, to że doktor miał jakieś

kończyny i rodzaj ciała, którym mógł się obrócić w dół, i rodzaj oczu, którymi widział! Nie jest w tym nic

dziwnego jeśli pod uwagę weźmie się budowę świata z perspektywy mechaniki kwantów. Monroe w

czasie eksterioryzacji, w swym subiektywnym postrzeganiu, otoczenie widział takim jakim go znał. Jeszcze

nie do końca jego świadomość oczyściła się z ziemskich aspektów. To zapewne rodzaj przyzwyczajenia,

 czyli informacja zapisana gdzieś tam głęboko, sięgająca wnętrza najmniejszych drobinek wszechświata

cząstek elementarnych – w nich to właśnie, w olbrzymiej pustej przestrzeni, wibrują o odpowiedniej

częstotliwości włókna energii – struny.

Ten sam aspekt dojrzeć możemy w opisach przeżyć śmierci klinicznych z jakimi do czynienia miał

amerykański lekarz i psycholog dr. Raymond Moody. Jego stanowisko względem NDE (near-death

 experiences) można podsumować cytatem z wywiadu jakiego udzielił Jeffreyowi Mislove:

"Nie mam nic przeciwko mówieniu, że po rozmowach z ponad tysiącem osób, które miały tego rodzaju

 doświadczenia, i mając wielokrotne do czynienia z naprawdę nadzwyczajnymi i trudnymi do zrozumienia

elementami tych doświadczeń, dały mi one dużą pewność, że po śmierci jest życie. Prawdę mówiąc, z

całą szczerością muszę ci wyznać, że na podstawie tego co powiedzieli mi moi pacjenci nie mam żadnych

wątpliwości, że widzieli oni migawki z zaświatów."

Migawki z zaświatów? A może migawki z innych wymiarów? Pora bliżej przyjrzeć się teorii superstrun.

Problemem teorii kwantowej przez wiele lat był brak możliwości połączenia jej w jednolitą całość z teoria

klasyczną. Teoria superstrun, krótko mówiąc - załatwiła sprawę. W teorii tej cząstki elementarne

przestają być punktami, jak traktowano je w starszych teoriach– są strunami o rozmiarach zblizonych do

długości Plancka (około około 10-35 metra). Struny te są włóknami energii wibrującymi z pewnymi ściśle

 określonymi częstotliwościami. Każdy rodzaj drgań określa wystąpienie innej cząsteczki elementarnej.

Krótko ujmując – ja i ty, jesteśmy zbudowani tego samego, a nasza widzialna odmienność jest wynikiem

innej wibracji, nasze struny, wibrują w odmiennej częstotliwości.

Profesor Michio Kaku tak wyjaśnia strukturę wszechświata z perspektywy teorii superstrun:

„Struna heterotyczna jest zamkniętą struną z dwoma typami drgań, zgodnie i przeciwnie do kierunku

ruchu wskazówek zegara, które są traktowane oddzielnie. Drgania zgodne z kierunkiem ruchu

wskazówek zegara odbywają się w dziesięciowymiarowej przestrzeni, natomiast drgania w przeciwnym

kierunku wypełniają dwudziestosześciowymiarową przestrzeń, w której szesnaście wymiarów uległo

kompaktyfikacji”.

A teraz wróćmy do rzeźni.

Zwierzę zostało zamordowane a ciało poćwiartowane, wypełnione chemią i antybiotykami, zapakowane

 zostaje maszynowo, w plastikowe opakowania i umieszczone w zamrażalni, następnie odbiorą je

właściciele lokalnych sklepików ze zwłokami, do których w letargu przybędą kanibale w poszukiwaniu

truchła. Przez cały ten czas jednak, mimo zamrożenia, ba! mimo śmierci , w ciele tym jest życie.

Informacja przebiegająca w drganiach, w wibracjach strun przekazywana jest nadal pomiędzy wszystkimi

czasoprzestrzeniami.

Osobiście wolałbym nie wsłuchiwać się w ta przerażającą opowieść jaką niechybnie przekazują struny.

To cała opowieść tego zwierzęcia, czysta forma tej informacji. To jak sufit Monroe – jego świadomość nie

mogła, co oczywiste, dotknąć sufitu. To pamięć, która trwa i jest wieczna. W opisach śmierci klinicznej

spotykamy opisy wyzwolenia z tej pamięci po przejściu tunelu i ujrzenie innego świata. Odsyłam do prac

 Moody'ego.

Ta straszna historia torturowanego zwierzęcia, bo jak nazwać życie zwierząt hodowlanych jak nie

torturami przecież, więc ta historia w postaci kotleta trafia na stół. Trafia do ust. I głębiej do

wielowymiarowej cząstki elementarnej. Przechodzi na prawo i lewo, do dziesięciowymiarowej i

dwudziestowymiarowej czasoprzestrzeni i zostaje zapamiętana i skonfigurowana z częstotliwością

drgania twoich strun.


Karma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz